To mamy problem. Jesteśmy osobami wykształconymi, świadomi jak ważna jest znajomość języków obcych. Wszystko wskazuje na to,że nasze ukochane dziecię wyssie zamiłowanie do języków obcych z mlekiem mamusi… Niestety, okazuje się, że nie!
Co robić?
W pierwszej chwili nie dowierzamy naszemu dzieciątku. Jak to? Zły humor? Gorsza ocena? Przejdzie mu..., jutro będzie lepiej.
Przeczekujemy pierwsze objawy niechęci, tłumacząc cierpliwie, jakie to ważne, tatuś i mamusia muszą używać języka obcego na co dzień, praca i zarobki są lepsze, prestiż i pozycja społeczna... Wprost nie do pomyślenia, ze nie zna się dobrze języka angielskiego!
Jeżeli nasza pociecha jutro dostaje lepszą ocenę, uśmiech pojawi się na twarzy... Konflikt wydaje się być zażegnany.
To jest wersja optymistyczna.
Szczęściarzom tak się zdarza.
Niestety, w większości przypadków scenariusz wygląda tak, że problem się pogłębia. Coraz słabsze oceny, wyraźna niechęć w kierunku zajęć językowych, to wszystko powoduje u nas oznaki niepokoju.
Co robić?
Pogadanki motywacyjne nie skutkują, wprost przeciwnie, nasze dzieciątko przynosi coraz gorsze oceny i coraz większe zniechęcenie i sprawa nabiera powagi.
W pierwszym odruchu postanawiamy definitywnie: osoba z rodziny, która posiada odpowiednie umiejętności, zdecydowanie musi podjąć się pomocy. Mama, tata, ciocia z Ameryki czy też wujek z Londynu, osoba najbardziej kompetentna, musi podjąć wyzwanie!
Wybrana osoba, aczkolwiek niechętnie, podejmuje się zadania. Mijają pierwsze lekcje (standardowo w ilości od jednej do pięciu). Niestety, coś staje na przeszkodzie. Mogą to być spotkania służbowe cioci lub też zajęcia dodatkowe naszej pociechy. W końcu plan zajęć naszego malucha jest wyładowany po brzegi, trudno wygospodarować kilka godzin wolnego.
Mama (tata, ciocia, wujek) też nie ma lekko - praca, obowiązki...
W rezultacie wracamy do punktu wyjścia. Niechęć plus słabe oceny nasilają nasze obawy i zmartwienie.
Najwyższy czas na podjęcie skutecznego działania. Co robić?
Pierwszym krokiem powinna być szczera rozmowa z dzieckiem. O co chodzi? Skąd wzięły się problemy? Typową odpowiedzią jest pani (pan) jest okropna, nie lubi mnie, po prostu się uwzięła.
O ile w pewnych przypadkach może to pokrywać się z prawdą, w praktyce im słabszą ocenę dziecko dostaje, tym bardziej nie lubi danego przedmiotu.
Wszelkie działania ze strony nauczyciela postrzega jako uprzykrzanie życia i uciążliwe obowiązki.
Kolejnym aspektem nauki jest fakt, że mając zaległości ciężko jest nadążyć za grupą i materiałem.
Brak zrozumienia jednego zagadnienia gramatycznego może mieć negatywne skutki przez kilka lub kilkanaście (!) lat nauki. W miarę upływu czasu problem może się nasilać, zwłaszcza przy częstych zmianach nauczyciela.
W przypadku dużych zaległości właściwym rozwiązaniem mogą być korepetycje czy też indywidualne lekcje językowe. Tutaj, szczególną uwagę należy poświęcić wyborze nauczyciela. Podejście „aby było taniej” nie zawsze się sprawdza.
Nasze dziecko jest już zniechęcone do języka, zły dobór lektora może jeszcze pogorszyć sytuację.
Koniecznie powinna to być osoba sympatyczna i cierpliwa, umiejąca zachęcić i zmotywować ucznia.
W przypadku mniejszych zaległości można rozważyć zajęcia w grupie dwuosobowej, pod warunkiem dobrego dopasowania pod kątem zaawansowania.
Jeżeli nasze dziecko nadrobi zaległości, dobrym pomysłem jest kontynuacja dodatkowej nauki w miarę możliwości w jak najmniejszej grupie.
Ważną sprawą jest zareagowanie w porę i wsparcie dziecka. Odpowiednia strategia działania pomoże usunąć problem i cieszyć się doskonałą znajomością języka w przyszłości.
edu.edu.pl